Wysiadamy z autobusu o godzinie 4:00 w nocy. Co tu robić? Wszytko pozamykane? Postanawiamy zaczekać na dworcu aż zrobi się jasno. Niektórzy próbują przyjąć odpowiednie pozy do spania inni przechadzają się bo nie mogą zasnąć. Ja przytulam się do plecaka i na chwile usypiam. Rano koło po 7:00 idziemy w kierunku centrum by po 3-4 km wejść w labirynt uliczek.
Docieramy do parku Ignacio Agramonte z którego rozdzielamy się w poszukiwaniu otwartego miejsca z jedzeniem. Udaje się! Kupujemy tosty z 2 centymetrowym, mało roztopionym serem. Da się zjeść. Na początek wystarczy.