Rozwijane Menu

22 listopada 2019

Kuba – dzień 5 – Santiago de Cuba – ucieczka do Camaguey

Śniadanie... No... Było słabo. Zamawiając tortille z warzywami zupełnie nie spodziewałyśmy się bułki z hmm...no właśnie – nie do końca wiadomo z czym. Niestety tylko Beata była w stanie zjeść swoją bułę, reszta mocno walczyła, ale walkę przegrała. Nawet niedopiłysmy piwa ponieważ pływały w nim cuda (serio, a nie należymy do tych „obrzydliwych”).
Po niezjedzonym śniadaniu, ruszyłyśmy na wycieczkę, którą umówiłyśmy dzień wcześniej z Che Che. Niestety Che Che zrobił nas w jajo... Miałyśmy jechać super nowym samochodem, a pojechałyśmy starym fordem...
Zaczęłyśmy od fortu "Castillo de San Pedro de la Roca", który jest wpisany na listę UNESCO. I przyznać trzeba, że zrobił na nas wrażenie.


Następnie jedziemy na cmentarz "Santa Ifigenia", gdzie spoczywają najwięksi bohaterowie Kuby w tym Fidel Castro i Jose Marti (poeta i przywódca walk o niepodległość wyspy). Udało nam się trafić na zmianę warty, która jest co 30 minut. Zdecydowanie ciekawe doświadczenie. 
Potem jedziemy na plac rewolucji (chyba każde miasto ma swój, jakże ważny plac rewolucji). Objazdem oglądamy obecnie szkołę, a niegdyś koszary, które zostały zaatakowane przez Fidela i jego brata co nadało początku rewolucji.
Ostatnim punktem wycieczki był ogród botaniczny prowadzony przez starszego już Pana – artystę. Zbiory pochodzą z jego podróży. Pan ma imponującą kolekcję roślin.
Naszą podróż zakończyłyśmy w porcie, gdzie w knajpce na wodzie zamówiłyśmy dwa dania (dla bezpieczeństwa), które no...po raz kolejny nas rozczarowały. Pałka kurczaka z ryżem z octem i ryż niby z owocami morza, ale przypominający wyglądem i smakiem paprykarz Szczeciński...- nasze miny były bezbezcenne.

Jadąc na Kubę nie spodziewajcie się niezapomnianej podróży kulinarnej... Zamawiając kurczaka, nie spodziewajcie się soczystej piersi bo możecie dostać słabo opieczoną pałkę czy nieco wysuszone skrzydełko. Wydawało nam sie, że w razie największego kryzysu, uda nam się i „obskoczyć” Kubę na owocach czy warzywach.
Nic bardziej mylnego...najwyraźniej listopad nie jest miesiącem obfitującym w owoce. Ananasy nie do końca są dojrzałe, a pomidory, które sporadycznie pojawiają się w jedzeniu nie są jeszcze do końca dojrzałe... Nie udało nam się znaleźć straganu chociażby z żółtymi bananami, a jedynie z zielonymi nadajacymi się do smażenia...
Wróćmy jednak do naszej „ucieczki” z Santiago. Poniewaz zobaczyłyśmy już co miałyśmy zobaczyć stwierdziłyśmy, że nie zostaniemy ani minuty dłużej. Po 22:00 wysiadlysmy do Viasula do Camaguey...
Rada! Jeżeli wybieracie się na Kubę to zastanówcie się czy aby na pewno chcecie tłuc się niemal przez całą wyspę do Santiago. Jeżeli nie macie zamiaru wspinać się na Piko Tourkino (najwyższy szczyt Kuby) to myślę, że spokojnie można odpuścić Santiago de Cuba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz