Potem mieliśmy problemy ze sczytywaniem naszych kart pokładowych i nieco opóźnionym lotem. Ostatecznie już bez większych problemów wylecielismy w stronę światła. Czemu w stronę światła? Bo w chwili obecnej na Islandii są białe noce. Po wylądowaniu – w miłych okolicznościach zachodzącego słońca (godzina 00:30) znaleźliśmy Pana z wypożyczalni i pojechaliśmy spisać umowę wynajmu auta. Po niecałej godzinie od wylądowania wyruszyliśmy na podbój Islandii szukać naszego pierwszego noclegu.
Zdecydowaliśmy się nocować w samochodzie nie opłacało nam się rozbijać namiotu. Temperatura na zewnątrz sięgnęła aż 3 stopnie (w nocy), na dworze szarówka i już zaczynało się rozwidniać.
Wschód słońca o 3:30. Idziemy spać.
Rano szybkie śniadanie i jedziemy zwiedzać. Pierwsza atrakcja zalicza się do top 10. Idziemy zobaczyć obszar geotermalny Hengill z miejscami z gorącymi źródłami gdzie woda osiąga nawet 100 stopni oraz jednym z najpiękniejszych naturalnych kąpieli.
Idziemy szutrową droga w górę kierując się na Hot river czyli do miejsca, w którym można się kąpać.
Widoki są niesamowite, całej magii dodaje parującą ziemia. Dochodzimy do mało uczęszczanego wodospadu gdzie robimy popas i śmigamy pomoczyć nasze tylki w gorącej rzece.
Jest wybornie, wszystkie niedogodności rozebrania się na zimnym wietrze (zimny wiatr + 13 stopni) rekompensuje już pierwszy kontakt z rzeką. Zalegliśmy chyba na godzinę.
Około godziny 15 ruszamy do samochodu i jedziemy zjeść w przyjemnych okolicznościach przyrody - przy wodospadzie.
Po jedzeniu jedziemy do Kerid kaldery wulkanu wypełnionej wodą, po której okazjonalnie pływają tratwy, na ktorych odbywają się koncerty.
Jedna z nielicznych atrakcji płatna 400 ISK za osobę, ale bardzo malownicza. Kalderę obchodzimy dookoła i schodzimy na dół.
Dalej jedziemy zobaczyć miejscowości rybackie z malowniczymi domkami.
Około 24 szukamy noclegu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz