Bo Sonia lubi morze, bo są koktajle w COCTAI BAR MAX, bo powietrze czystsze niż na śląsku... - każdy pretekst jest dobry by pojechać nad morze.
Kiedyś wydawałoby się, że to podróż niemal na koniec świata - 11 h autokarem lub 15 h pociągiem. Nam udało się obrócić w 6,5 h z Katowic na HEL i 5,5 h z Sopotu do Katowic.
By wykorzystać weekend na maksa sobotę, zaczęłyśmy spacerem o 7:30. Kto by się spodziewał, że w lutym nad morzem będzie tak zimno?? :) Trzeba było szybko przebierać nogami.
W opustoszałym o tej porze roku Helu, nie łatwo było znaleźć miejsce, w którym można by zjeść śniadanie. Całe szczęście - udało się. Znalazłyśmy przesympatyczną, pełną morskiego klimatu tawernę. Czym prędzej zjadłyśmy i pobiegłyśmy do fokarium gdzie codzienne, o godzinie 11:00 (i 14:00) odbywa się karmienie fok.
Z fokarium poszłyśmy w stronę latarni morskiej. Ku naszemu zdziwieniu, latarnia w okresie zimowym jest zamknięta... a szkoda...
W lutym, zatoka Pucka jest częściowo zamarznięta.
Następnie udałyśmy się do SOPOTU.