Wschód słońca na Śnieżce - zupełnie nie planowany, a jakże piękny!
PIĄTEK
Do Karpacza udało nam (Beata, Marta, Gabi i Sonia) się dotrzeć gdy dzień spowiła już ciemna noc, a do schroniska dotarłyśmy z blaskiem gwiazd. Trzeba przyznać, że nieboskłon bym co najmniej imponujący. Szłyśmy i szłyśmy zachwycając się pięknem przyrody. Ostatecznie koło 3:30 udało nam się dotrzeć. Rozpłaszczyłyśmy się i... no właśnie. Każdy "normalny" poszedłby spać. Niestety (lub stety) nie zaliczamy się do grupy "normalnych". Postanowiłyśmy wcielić w życie, rzucony kilka godzin wcześniej (niby dla żartu) plan pójścia na wschód słońca - na Śnieżkę!
Razem z nami wybrali się jeszcze Kamil i Bożena. Dzień przywitał nas pięknym słonkiem. Kawa wypita o poranku w kaplicy św. Wawrzyńca przywróciła do życia, a przeszywające zimno motywowało do szybkiego schodzenia w dół :)
W drodze powrotnej, spotkaliśmy niemal całą naszą ekipę wybierającą na Śnieżkę. Wszyscy rześcy, wyspani i pełni energii :)
Podsumowując ten dzień: do Karpacza zajechałyśmy jako ostatnie, jako pierwsze witałyśmy wschód słońca i poszłyśmy spać w południe gdy w schronisku było cicho i głucho bo wszyscy inni poszli na Śnieżkę.
SOBOTA
Drugiego dnia, ekipa podzieliła się na dwa podobozy. Mieliśmy jednak wspólny cel. Wszyscy umówiliśmy się w najwyżej położonym (w Środkowej Europie) browarze - LUCNI BUDA.
Nasza trasa wiodła przez Słonecznik i Pielgrzymy - najbardziej charakterystyczny formy skalne tego regionu. Niestety wszędobylska mgła mocno ograniczała nam widoczność... Co by nie było - piękne widoki zapewniała nam bujna wyobraźnia! Obiad zjedliśmy w schronisku Odrodzenie na przełęczy Karkonoskiej. Serwują tam na prawdę dobre jedzenie! Po chwili odpoczynku ruszyliśmy w umówione miejsce czyli kierunek - BROWAR!
LUCNI BUDA - miejsce bardzo sympatyczne choć nieco specyficzne. Jeśli kiedykolwiek pójdziecie w tamte strony to pamiętajcie! SYR i HRANOLKI wydawane są po godzinie 18:00! :) Porcje spore i smaczne :) Z browaru, wszyscy razem wróciliśmy do Samotni, odwiedzając po drodze Strzechę Akademicką.
NIEDZIELA
Czyli dzień powrotów. Na przekór wszystkim, postanowiłyśmy skorzystać z pięknego, słonecznego poranka i z zapakowanymi plecakami ruszyłyśmy w przeciwną stronę niż nasi towarzysze. Drogę do samochodu wybrałyśmy okrężną.
Do ostatniej chwili, miałyśmy nadzieję zobaczyć słoneczny krajobraz. Ścigające się z nami chmury były jednak szybkie...szybkie na tyle by wszystko przykryć "mlekiem". Nie zmienia to jednak faktu, że wycieczka była bardzo udana.
Wyjazd zakończył się w gruzińskiej restauracji znajdującej się w centrum Karpacza. Jednym słowem - pysznie! :)