DZIEŃ 4
Wszystko co dobre, szybko się kończy. Niestety trzeba było opuścić pole namiotowe i ruszyć w dalszą podróż. Gdzie zajedziemy tam będziemy! Nie miałyśmy sztywnych planów czy celów. Założenie było takie aby każdego dnia zrobić około 100 km. Zapakowałyśmy nasze tobołki i ruszyłyśmy w kierunku Ulanowa.
Wyjeżdżając z Sandomierza, miałyśmy chwilę wątpliwości czy aby na pewno jedziemy w dobrą stronę ponieważ minęła nas para rowerzystów, również z sakwami, którzy jechali w kierunku przeciwnym. Upewniwszy się, że jedziemy dobrze, spokojnie kręciłyśmy dalej. Jak się później okazało, to właśnie ów rowerzyści się zgubili i pojechali nie tak jak mieli. Przysiadłyśmy z nimi na kilka chwil w jednym z MORów. Okazało się, że byli to mocni zawodnicy startujący w rajdach. Mieli w planie zrobić cały szlak + dojazd do Szczecina. Mieli też na to 10 dni więcej. Nie zwracali jednak tak bardzo uwagi na malownicze miasta i wsie, które mijali po drodze.
Im bliżej Ulanowa tym mniej wokół miasta, a więcej wsi. Sam Ulanów słynie z Flisaków. Flisackie tratwy na Sanie robią wrażenie. Choć nam udało się zobaczyć zaledwie dwie, przycumowane do brzegu. Muzeum Flisaków też było zamknięte. Pojechałyśmy więc dalej, do Rudnika nad Sanem.
Rudnik to z kolei stolica wikliny. Gdzie się nie spojrzy tam kosze, krzesła i stoły z wikliny. Ku naszemu zdziwieniu, na rynku były wiklinowe smoki!
Przyszedł czas na obiad! Znalazłyśmy niewielką pizzerię i zamówiłyśmy ogromną pizzę! W czasie jedzenie zdałyśmy sobie sprawę, że jednak nie jedziemy tak jakbyśmy chciały i musimy się wrócić aż za Ulanów (ok. 10 km). Było to trochę dołujące...