Rozwijane Menu

28 września 2015

Krew, pot i łzy czyli Noga Za Nogą na rowerach w Beskidzie Niskim cz. 3

Dzień 5

Rano przy śniadaniu do bazy Wisłoczek doszły dwie pozytywnie zakręcone Panie w wieku około 50-60 lat. Jak się okazało robiły główny szlak beskidzki ponieważ kochają góry :) Coś niesamowitego że w tym tak zabieganym, schorowanym świecie miały czas aby wyjść z domu i żyć o_O
W bazie okazało się że udało się nam przejechać 200 km. Yupi. Może to jest dziwne że cieszymy się że przejechaliśmy kolejne 100 km, ale uwierzcie nam rowery + sakwy + Beskid Niski = ok. 50 km dziennie oczywiście przy dobrych wiatrach.

Dzień spod znaku co to będzie? Wyruszyliśmy z naszego pięknego miejsca noclegowego w stronę Rymanowa, gdzie jak się okazało czekał nas bardzo długi podjazd. Dużym plusem tego podjazdu była droga, a dokładnie idealny asfalt do góry. Droga która cały czas nas zwodziła ponieważ jadąc do góry myśleliśmy że właśnie za tym pagórkiem będzie koniec. Niestety tych pagórków było sporo :) zanim dojechaliśmy do końca by móc się cieszyć długim zjazdem.
Najlepsze z tego wszystkiego jest to że podczas naszych długich podjazdów które trwały nawet około 1,5 h cieszyliśmy się zjazdem zaledwie 20 minutowym.
Popas w Jaśliskach
Nasz obiad zjedliśmy w Jaśliskach, w tym dniu skromnie szef kuchni polecał pasztet lub mielonkę.
Lipowiec
Z naszej asfaltowej drogi zjechaliśmy na przyjemny szuter który prowadził nas pomiędzy łąkami i lasem. W tym dniu w przyjemnym cieni poczekaliśmy na resztę ekipy, która znowu męczyła się z bagażnikiem Ulisesa, a dokładnie z problemem zaczepu, który non stop się zrywał.
Nasz obiekt fotografowania - Mała Żabka
Dzięki naszemu postojowi mogłyśmy w spokoju porobić trochę zdjęć, a na celowniku była mała żabka.Wjazd do lasu był także zapowiedzią kolejnej przygody pod tytułem My nie damy rady?
Na samym początku okazało się że nasz szlak przechodzi przez wysoką trawę, miejscami podmokłą, później staraliśmy się przedrzeć przez konary, liczne duże gałęzie, które uniemożliwiały nam swobodne przejście z rowerami (przejście ponieważ już w tym momencie nie dało się już jechać).
Zdjęcie z serii: My nie damy rady?
Po pokonaniu tego, okazało się że nie możemy znaleźć odbicia ze szlaku (które omijało górę) i musimy wdrapać się na wierzchołek z rowerami. Udało się! Po krótkiej przerwie próbujemy zjechać w dół niebieskim szlakiem do Zyndranowej.
Hej ho, hej ho...
Czemu próbujemy? Ponieważ musimy pokonać liczne przeszkody. Powalone drzewo na drogę którego nie idzie w żaden sposób ominąć i trzeba się przebić pod. Niby łatwe ale…z drugiej strony dość mocny spad więc jak się udało przejść to trzeba było uważać aby rower nie zjechał w błoto? Bagienko? Kolejna przeszkoda to podmokły teren, jak się okazało że to nawet tok konkretnie podmokły. Jak się rowerem najechało to opona zapadała się w wodzie i błocie. Tutaj mieliśmy do czynienia z walką błoto oddaj rower oraz z próbą nie zalania sobie butów. Różnie to wyszło! Kolejna sprawa to wciągnięcie roweru z korytka małej rzeki (która pewnie po zimie pokazywała swoje oblicze), na górkę która była mała, a stroma.
Po jeszcze kilku podobnych sytuacjach udało się osiągnąć cel, a dokładnie dojechaliśmy do Zyndranowej.
Zyndranowa i biesiada u Wujka Wacka
To właśnie tutaj czekała nas super zabawa przy ognisku do późnego wieczoru :)
Trasa w dużej rozdzielczości: Dzień 5

  • Trasa: Wisłoczek, Rudawka Rymanowska, Puławy Dolne, Wola Niżna, Posada Jaśliska, Jaśliska, Lipowiec, Czeremcha, Jałowa Kiczera (szczyt), Zyndranowa
  • Ilość km: 34
  • Podróż 9:30 - 17:00 h


Dzień 6

W tym dniu każdy miał inne plany, Ulises z Kiti w nocy pojechali do Słowackiego Raju, a my z Sonią miałyśmy na spokojnie wrócić sobie do Zyndranowej. Ten dzień należał do dni z pod znaku L-jak leniwy. Rano obudził nas deszcz, który miejscami przerodził się w ulewę, a my w naszej komórce jak kury na grzędzie czekałyśmy na okno pogodowe aby wyjść na dwór.
Koło godziny 11 pojawiło się okno pogodowe gdzie w końcu mogłyśmy wygrzebać się z naszej dziury, leniwie zjeść śniadanie (ponieważ znów się rozpadało) i czekać na kolejne okno pogodowe aby ruszyć z miejsca.
Muzeum Kultury Łemkowskiej w Zyndranowej
Udało się że długo nie czekałyśmy aż przestanie padać, wdrapałyśmy się na rowery i ruszyłyśmy w stronę Muzeum Kultury Łemkowskiej w Zyndranowej. Bardzo je chciałyśmy zwiedzić ale nie znalazłyśmy żadnej osoby by móc zapłacić za wejście. Troszkę nas to zdziwiło ale to może dlatego że była brzydka pogoda?
Do naszego miejsca noclegowego dotarłyśmy bardzo szybko :) Noc minęła nam wyjątkowo bardzo szybko choć z kilkoma dość konkretnymi burzami (w tym momencie współczułyśmy Ulisesowi i Kiti którzy spali w kurniku tak jak my w zeszły dzień). Rano dołączyli do nas.

Trasa w dużej rozdzielczości: Dzień 6

  • Trasa: Zyndranowa, Tylawa, Mszana, Chyrowa, Iwla, Głojsce, Draganowa.
  • Ilość km: 23
  • Podróż: 13-15
Ogólnie w czasie całego wyjazdu pokonaliśmy 257 km