Spakowaliśmy się, śniadanie zjedliśmy na przystanku autobusowym bo „naszą” wiatkę zalał siekający deszcz…
Może nie zaliczyliśmy całych Lofotów, ale liznęliśmy ich choć kawałek. Promem płynęliśmy całe 50 min. Poza tym dość mocno bujało.
Zaczęliśmy się zastanawiać czy samochód jeszcze stoi czy może już leży? Nie było jednak tak źle…
Dalej pojechaliśmy w stronę Narviku. Tam miała być stacja
LPG… Owszem była – czynna od poniedziałku do piątku od 8 do 15:30. Szkoda, że
był piątek i godzina 15:45… Niestety padający deszcz nie sprzyjał wysiadaniu z
auta i nie zwiedziliśmy miasta. Pojechaliśmy dalej… tym razem w stronę Bardu.
Tam też ma być stacja!
Po drodze znaleźliśmy bardzo duży parking, na którym spędziliśmy kolejną noc. Dziś obiad serwowała Marta mieliśmy makaron z tuńczykiem w sosie pomidorowym gdzie zagryzaliśmy to wszystko ogórkiem! Mniam!
Do namiotów zadekowaliśmy się koło 20:00 jak na nas bardzo
wcześnie no ale w nocy co chwila spędzaliśmy czy nie ma przypadkiem zorzy niestety
nie było L.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz