Rozwijane Menu

25 maja 2014

"Nasze Kreteńskie wakacje" Dzień 7. Sougia i Chania

Praktycznie ostatni dzień wakacji. Jak to rano – zjadłyśmy śniadanie. Było mało na wypasie bo wszystko oblazły mrówki, a ser nie nadawał się już do jedzenia. Pozostał nam jedynie chleb i jeden pomidor. Był to dobry pretekst żeby pójść na śniadanie do knajpki (najpierw się spakowałyśmy żeby później mieć spokój) :) Omlet z fetą , oliwkami, pomidorami i oregano – bajka. Do tego przypieczony na grillu chlebek – rewelka. Kawa frape z lodami była mniej fajna, ale dało się wypić. Beata raczyła się soczkiem ze świeżych pomarańczy – poranna dawka witamin! Posiedziałyśmy i korzystałyśmy z ostatnich chwil wakacji.
Zdecydowałyśmy, że wracamy posiedzieć na plaży, a tu nagle ktoś, gdzieś woła „Beata, Beata...”. Odwracamy się, a to skacowane dziewczyny siedzące w knajpce na porannej kawie. Powiedziały, że w kierunku Chanii będziemy jechały popołudniu (w końcu „jutro” z rana mamy samolot). Razem poszłyśmy więc na plaże aby wykorzystać te ostatnie chwile wakacji. Jako, że zbyt długo nie potrafimy usiedzieć w miejscu poszłyśmy na spacer po mieście. Gulia, Kasia i Antonio zostali na plaży.
Suma summarum wylądowałyśmy na sałatce tuńczykowej w tej samej knajpce co dzień wcześniej. Zbliżała się 16 tak więc z nadzieją rychłego wyjazdu podreptałyśmy w kierunku samochodu... ku naszemu zdziwieniu nadal trwała siesta. Usiadłyśmy więc na kamieniach i dumałyśmy. Ekipa pozbierała się na obiad. Dziewczyny powiedziały, że tylko coś zjedzą i ruszamy.
Minęła godzina, półtorej... dwie... dziewczyn nie ma. Jest już po 18 i zaczynamy się niecierpliwić. Ostatni bus do Chanii odchodził jakoś koło 18:15 jednak nie wcześniej niż przypłynięcie promu z wąwozu Somaria (prom płynący z Somarii do Palachory zatrzymywał się w Sougii). Delikatnie postresowane biegnącym czasem dostrzegamy gdzieś w dali prom. No to super. Mamy 30min na decyzję. Zabieramy manele i biegniemy na busa, czekamy na dziewczyny? Może zadzwonimy? No OK – oba telefony nie odpowiadają... co robimy. Samochód otwarty? Czy one mają kluczyki przy sobie? ...ostateczna decyzja – bierzemy rzeczy, zostawiamy otwarte jedne drzwi samochodu (tak na wszelki wypadek), biegniemy na busa jednocześnie szukając dziewczyn. Jeśli nie znajdziemy to wsiadamy w autobus i będziemy się tłumaczyć dziewczynom na lotnisku. Jakoś nie mogłyśmy pozwolić sobie na ryzyko „zdążymy na samolot czy nie”. W końcu trzeba iść do pracy, nie mamy też kasy na przebookowanie biletów... Co innego dziewczyny... W każdym bądź razie udało nam się znaleźć zguby. Zaczęły się z nas śmiać :) Wróciłyśmy do samochodu i pojechałyśmy w kierunku Chanii. Poprosiłyśmy dziewczyny żeby nas wysadziły gdzieś przy centrum. Chciałyśmy kupić jakieś tam pamiątki i pooglądać miasto nocą.
Na miejscu byłyśmy jakoś o 21:00. Ostatni BUS na lotnisko odjeżdżał o 23:30 tak więc miałyśmy trochę czasu. Pospacerowałyśmy, kupiłyśmy co miałyśmy kupić i poszłyśmy na dworzec. Na lotnisku przepakowałyśmy bagaż i poszłyśmy spać. Rano odprawiłyśmy się i czekałyśmy już na samolot. Tymczasem Kasi jak nie był tak nie ma... W końcu przyszła praktycznie na ostatni moment :)

Ot cała nasza wakacyjna „KRETYŃSKA” PRZYGODA! :)

PODSUMOWANIE:
koszt biletu tam i z powrotem 949,20 zł (za dwie osoby z jednym bagażem 15 kg)
kieszonkowe na wyjazd 300 euro (na dwie osoby)

Zapraszamy do obejrzenia naszych wspomnień zawartych w poniższych filmach:
Kreta cz.1 Chania - Balos
Kreta cz.2 Elafonisi - Palachora

Kreta cz.3 Sougia - Chania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz