Nasza podróż zaczęła się od hasła: "Chciałabym zobaczyć morze zimą" no ale gdzie nad to morze? Za cel naszego wyjazdu obrałyśmy Gdańsk - dużo zabytków, kolorowe kamieniczki, muzea.
No ale jak tanio dojechać tam z Katowic? Bilet normalny w jedną stronę pociągiem waha się od 73 zł do 145 zł. Z pomocą przyszła Bonanza cenowa na Poskim Busie gdzie za przejazd w obie strony za jedną osobę zapłaciłyśmy 20 zł. Wybrałyśmy termin na 11-13 stycznia i czekałyśmy z niecierpliwością na ten dzień.
W między czasie załatwiłyśmy nocleg, gdzie najtańszy nocleg w Gdańsku w okolicach centrum przez weekend poza sezonem wynosi 35 zł za noc przeważnie jest to nocleg w hostelach w pokojach 8 osobowych :( No a my chciałyśmy być blisko plaży. Oczywiście wtedy z pomocą przyszedł wujek Google i udało się znalazłam nocleg na Stogach (20 minut od centrum Gdańska) 35 zł za nocleg pokoje 2-3 osobowe, telewizor, wi-fi.
Zapowiadało się świetnie :) W czwartek poszłyśmy na nasze pierwsze połączenie Katowice - Warszawa w stolicy przerwa 2 godzina i miałyśmy jechać dalej do Gdańska. No ale przez mój błąd wszystko się skomplikowało. Gdy przyjechałyśmy na przystanek dworzec metro Wilanowska 30 minut przed odjazdem okazało się że nasz autobus odchodzi z dworca metro Młociny. Szybko pobiegłyśmy do taksówkarza no ale przemiły pan nas uświadomił że się nie wyrobimy bo jest to drugi koniec miasta.
Długo się nie zastanawiając pojechałyśmy na dworzec PKP i kupiłyśmy bilety (normalny 62 zł) nasza podróż podrożała no ale jedziemy dalej.
W Gdańsku szybko skoczyłyśmy do sklepu i pojechałyśmy zobaczyć naszą kwaterę prywatną wtedy po raz pierwszy i ostatni przy płaceniu z góry za nocleg zobaczyłyśmy naszych gospodarzy. Później się okazało dla czego. (dywan usyfiony już bardzo dawno nie widział się z pralnią, kurze nie starte, latające koty po podłodze, a żeby było śmiesznie ogłoszenie w łazience że prysznic można brać do godz. 22, gdyż od 22 do 6 rano jest cisza nocna). Pomijając te szczegóły wyszłyśmy jak najszybciej z domu w zamieś śnieżną kierując się na plaże.
Było już ciemno gdy doszłyśmy na plażę morze było niesamowicie wzburzone co widać na zdjęciach niestety nie wytrzymałyśmy długo na niej. Bardzo szybko przegonił nas wiatr…
Nazajutrz wybrałyśmy się do Oliwy (połączenia co 15 minut SKM ułatwiają życie). Tam skierowałyśmy się w stronę parku Oliwskiego szukając Archikatedry pw. Trójcy Świętej, gdzie mieszczą się jedyne w Polsce ruchome organy. Motywem ruchomym w organach są figury aniołów i świętych, którzy poruszają rękami oraz słońce i gwiazdy które wirują nad Marią Panną. Całość daje bardzo fajny efekt. W sezonie można zobaczyć oraz posłuchać gry na organach co godzinę poza sezonem jest inaczej można je usłyszeć tylko raz dziennie.
Do katedry przylega park oliwski, który zimową porą niesamowicie wygląda a co dopiero latem. W parku znajduje się palmiarnia, która w tym czasie jak byłyśmy była niestety zamknięta. W parku przy -5 stopniach nasz wzrok przykuł niecodzienny widok w stronę nas szła baletnica jak się później okazało pozowała ona do zdjęć.
Z oliwy pojechałyśmy do Sopotu by jak każdy turysta odwiedzić molo (które poza sezonem jest bezpłatne). Na Molo było dosyć wietrznie więc nie zabawiłyśmy na nim zbyt długo. Z polecenia koleżanki przeszłyśmy się na Monciak do koktajl bar Max na drinka. Chyba nie będę kłamać twierdząc że był to najpyszniejszy drink jakiego piłam w życiu. Wybierając drinka podajemy owoc lub owoce z których chciałybyśmy aby był drink zrobiony określamy czy drink ma być słodki czy kwaśny, a później oczekujemy z niecierpliwością na niego. Drink jest niesamowity pod każdym względem!
Smakowym mieszanka owoców, pianka i owoce z przybrania mniam.
Wzrokowym bardzo ładnie przygotowany, estetycznie aż nie wiadomo jak się do niego zabrać. Koszt bezalkoholowego to 20 zł a z alkoholem to 27 zł.
W Sopocie przeszłyśmy się na obiad do Tawerny Rybackiej tam zjadłyśmy obiad i stwierdziłyśmy że czas się zbierać. Wróciłyśmy więc do Gdańska by pospacerować nocą przy oświetlonych uliczkach.
Niedziele spędziłyśmy na zwiedzaniu starego miasta długo się zastanawiałyśmy co wybrać?, gdzie iść? Zadecydowałyśmy się aby przejść się do muzeum bursztynu, gdzie można było zobaczyć różne okazy bursztynów z całego świata. W niektórych zachowały się pięknie zakonserwowane całe organizmy np. w przypadku jaszczurki uwięzionej w drogocennej żywicy lub muszek, włosów czy innych podobnych. Dwa piętra muzeum poświęcone były na rzeczy wykonane z bursztynów. Jak się okazało to nie było tylko muzeum bursztynu ale także więziennictwa gdyż kiedyś były tam cele oraz miejsca tortur ludzi.
Wchodząc przez Wyżną bramę idąc ulicą Długą skierowałyśmy się w storę Kś. Mariackiego, po drodze mijając malownicze kamienice, miejski Ratusz oraz Fontane Neptuna.
Kościół Mariacki sprawia niesamowite wrażenie jest to jedna z największych gotyckich świątyń w Europie (sklepienie rozpięte 30 m nad posadzką). W kościele tym stoi zegar astronomiczny, który pokazuje godziny, fazy Księżyca, znaki zodiaku oraz Pokłon Trzech Króli, 12 apostołów i Adama z Ewą. Spektakl ten można oglądać o godzinie 12 każdego dnia. W kościele tym znajduje się wieża widokowa (82 metrowa) z której nie dane było nam skorzystać, gdyż była czynna tylko w czasie sezonu :)
W czasie naszego pobytu odbywała się Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy na ulicach można było spotkać ludzi kwestujących w przebraniu wojskowych lub ludzi z sokołami na rękach. Ludzie chętnie oddawali swoje pieniądze. My też się dołączyłyśmy :)
Przeszłyśmy się Długim Pobrzeżem w stronę Żurawia kierując się na Muzeum Żeglugi Morskiej, a dokładnie do Ośrodka Kultury Morskiej w którym okazało się że w soboty i niedziele są happy hours w godz. 16-18 i bilety są dużo tańsze. Dlatego stwierdziłyśmy że wrócimy tam później.
Nasze nogi pognały w kierunku ul. Mariackiej na której zwieńczeniu pojawia się kościół Mariacki. Uliczka bardzo malownicza, obecnie w kamienicach znajduje się wiele sklepów jubilerskich. Kamienice zdobione są rzeźbionymi przedprożami z licznymi rzygaczami (rynnami), płytami czy kamiennymi kulami. Porobiłyśmy trochę zdjęć i poszłyśmy dalej.
W końcu trafiłyśmy do Ośrodka Kultury Morskiej miejsce fajne w większości dla maluchów gdyż znajduje się tutaj sala interaktywna gdzie dzieci mogą wywołać tsunami, pokierować statkiem i nie tylko. My świetnie bawiłyśmy się kierując wirtualną łódką i ratując rozbitka :) Kolejne dwa piętra poświęcone były łodzią i sprzętem który kiedyś znajdował się na statkach.
Przyszło nam się pożegnać z morzem i wracać do domu, a ja aby zapamiętać ten dzień nabrałam do butelki trochę morskiego powietrza, a Sonia nazbierała trochę zamarzniętych muszelek.
PS. Na plaży w tym dniu było cudownie słońce wstawało, a morze było bardzo spokojne :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz